Dobry wieczór, 

Ostatnio zaczarował nas pewien znany duecik z  Czarodziejskiego Fletu  Mozarta, dziś troszkę inne klimaty. Nasze spotkanie ze sztuką niestety nie doszło do skutku, niemniej jednak niech zaplanowana na ten dzień impresjonistyczna – malarska, poetycka oraz muzyczna – uczta, chociaż trochę w naszych domowych zaciszach zagości. A jeśli impresjonizm muzyczny, to przede wszystkim Claude Debussy.

Ale sam Debussy nie lubił tego określenia! Zżymał się zawsze, gdy ktoś próbował go tak klasyfikować. No bo jak to, jego niezwykle innowacyjny styl można tak łatwo zapuszkować? A przecież ten francuski kompozytor bywał nazywany ojcem muzyki XX wieku! Cóż takiego było w jego muzyce nowatorskiego?

Oj, bardzo dużo rzeczy. Zacznijmy od tego może, że w muzyce pojęcie impresjonizmu jest rzeczywiście trochę nieprecyzyjne, tak jakby muzycy i muzykolodzy pozazdrościli malarskiej sławie nowego artystycznego ruchu i za wszelką cenę chcieli mieć swój odpowiednik. To nie do końca wyszło.

Utwory Debussy’ego cechuje pewnego rodzaju wyzwolenie z jarzma tradycyjnych melodii – tu tak jakby każdy utwór rządził się swoimi własnymi prawami, skupiał się na wrażeniu, jakimś błyskotliwym muzycznym pomyśle. Wszystko przyprawione ogromną intuicją – uwolniona z reguł melodia zostaje wrzucona jednak w konsekwentnie realizowaną formę – w ów pomysł właśnie. Zadziwiające to wszystko, tajemnicze, nastrojowe.

Posłuchajmy. I pooglądajmy przy okazji słynne obrazy Moneta.