Wyobraźmy sobie tę scenę: Rzym, 8 listopada, rok 63. Tak, tak, tylko dwie cyferki z przodu. Przenosimy się w czasy naprawdę odległe. Świątynia Jowisza Statora na Palatynie, budynek obstawiony młodymi ekwitami, stanowiącymi straż przyboczną konsulów. Będzie się działo. Emocje sięgają zenitu, gdy po otwarciu posiedzenia senatorów, głos zabiera Cyceron. Od razu zwraca się do swojego najgroźniejszego przeciwnika – Katyliny.
Kiedy wreszcie przestaniesz, Katylino, nadużywać naszej cierpliwości? Jak długo jeszcze będziesz drwił z nas, szaleńcze? Dokąd panoszyć się będzie ta nieokiełznana zuchwałość? Czy ani nocna straż na Palatynie, ani warty na mieście, ani przerażenie ludu, ani zgromadzenie najlepszych obywateli, ani to warowne miejsce posiedzeń senatu, ani twarze i wzrok tych ludzi żadnego na tobie nie wywarły wrażenia? Nie rozumiesz, że twoje plany odkryto, nie widzisz, że z chwilą uwaidomienia o tym całego senatu pokrzyżowany został twój spisek? Co ostatnie, co poprzedniej nocy robiłeś, kogo zwoływałeś, jaki plan powziąłeś – kto z nas, myślisz, o tym nie wie? Co za czasy, co za obyczaje! Wie o tym senat, konsul to widzi, a ten – żyje. Żyje? Ba, toż nawet do senatu przychodzi, bierze udział w publicznych naradach, wypatruje i każdego z nas wzrokiem na rzeź przeznacza. A my, ludzie odważni, uważamy, że dosyć robimy dla rzeczypospolitej, kiedy unikamy jego wściekłości i ciosów. Na śmierć cię, Katylino, należało z rozkazu konsula już dawno poprowadzić, na twoją głowę ściągnąć tę zgubę, którą nam wszystkim od dawna gotujesz.
Dalej padają już bardzo konkretne zarzuty. To początek najsłynniejszej mowy Cycerona przeciwko Katylinie, która przeszła do historii jako wzór mowy retorycznej. Kim byli ci dwaj, których historia postawiła naprzeciwko siebie? Skrzyżowała ich spojrzenia w rzymskim senacie?
W 66 r. propretor Afryki Lucjusz Sergiusz Katylina został oskarżony o – co tu dużo mówić – banalne i powszechne przestępstwo: o zdzierstwa na prowincji. Wyzysk w Afryce? Pfi, to naprawdę nie było nic takiego nawet jak na rzymskie standardy. Katylina wracał stamtąd z nadzieją, że za zrabowane piueniądze uda mu się kupić konsulat na rok następny. Ale w Rzymie już o wszystkim wiedziano – posłowie afrykańscy nie zwlekali ze złożeniem zażalenia. Sprawa się jednak wlokła, Katylina nie szczędził pieniędzy na przekupienie sędziów i oskarżyciela. Jak się domyślamy, został uniewinniony, ale zgodnie z ówczesnym prawem kandydować nie mógł.
Zdecydował się ponownie kandydować w roku 63. Jego program obejmował powszechne oddłużenie rolników i parcelację wielkich majątków ziemskich. Był związany z grupą polityków, która w razie niepowodzenia w legalnych wyborach, gotowa była na drodze zamachu przejąć najwyższą władzę w państwie. Katylinę poparł Juliusz Cezar, podczas gdy Cyceron wysunął umiarkowaną kandydaturę Sulpicjusza Rufusa Mureny. Katylina ponownie przegrał w wyborach, a najwięcej głosów otrzymał Murena.
Kiedy grupie Katyliny nie udało się zdobyć władzy w sposób legalny, postanowił dokonać zamachu stanu. Wiąże się z niedoszłym, bo skazanym za przekupstwo konsulem Publiuszem Antoniuszem i jeszcze jednym śmiałkiem i utracjuszem, Gnejuszem Pizonem, by za ich pomocą utorować sobie drogę do władzy. Ten plan, zwany pierwszym spiskiem Katyliny, pokrzyżowany został – o ile wolno wierzyć przekazom opartym raczej na domysłach i plotkach niż sprawdzonych informacjach – przez przypadek. Ale Katylina jeszcze pokaże swoje pazury. Zrujnowany arystokrata dogaduje się pokątnie z przywódcami ludowego stronnictwa Cezara i Krassusa w ich walce z senatem. Cezar wiązał z tym spiskiem duże nadzieje i jego cień osłaniający Katylinę wyczuwamy we wszystkich wystąpieniach Cycerona w związku z tą sprawą. Ale Katylina działa również na własną rękę.
Wczesną jesienią w kilku regionach Italii zebrały się zbrojne oddziały, gotowe do wyruszenia na Rzym. W samej stolicy grupa spiskowców planowała zająć punkty strategiczne, podpalić miasto i zabić przeciwników politycznych. Zdrada Kuriusza, jednego z uczestników sprzysiężenia, który za pośrednictwem swej kochanki Fulwii doniósł o planach spiskowców Cyceronowi, spowodowała że konsul zarządził przygotowania do walki.
Ale w swoich rękach Cyceron wcale nie ma niezbitych dowodów, dysponuje jedynie mocnymi poszlakami. Nawet w przeddzień planowanego zamachu stanu uwięzienie bez niezbitych dowodów winy obywatela pochodzącego ze starej arystokracji rzymskiej – a do takiej należał Katylina – było w republice niemożliwe. Przygotowuje mowę bardzo patetyczną, rzeczową, ale i gwałtowną, która na senatorach wywiera ogromne wrażenie. Jest najlepszym mówcą całej Starożytności, będzie wzorem dla przyszłych pokoleń. Jego przepięknej łaciny uczyć się będą kolejne pokolenia aż do dzisiaj. Jak mógł odpowiedzieć Katylina? Przecież nie mógł polemizować z faktami. Cóż, odpowiada najlepiej jak tylko mógł w tej sytuacji. Spokojny i pokorny ton jego wypowiedzi mocno kontrastuje z mową Cycerona, powołuje się na swoje arystokratyczne pochodzenie – as w ręku, którego nie miał przedmówca. Oj, może być niespodzianka. Nie będzie. Katylina spojrzał na Cycerona – nie wytrzymał w spokojnym tonie. Przeszedł do ataków. Niepotrzebnie! Wyszła cała nienawiść, cały jad. Senatorowie ujęli się za konsulem i wrogimi okrzykami zmusili Katylinę do opuszczenia świątyni.
Cyceronowi przyjdzie jednak zapłacić za wykrycie spisku wysoką cenę. Dla Cezara będzie niebezpiecznym przeciwnikiem: tej przedziwnej nocy, 8 listopada 63 r. jeszcze o tym nie wie, ale w przyszłości za sprawą sprytnych intryg Cezara, czekać będzie na największego mówcę Starożytności i rzymskiego męża stanu, wygnanie. Lud rzymski nie zapomni mu jednak zasług. Wróci w chwale, ale w czasach, w których Cezar zdepcze rzymską republikę, już do końca życia nie będzie mu łatwo.
Fresk Cesare Maccariego Sprzysiężenie Katyliny