Kilkukrotnie już żeśmy w naszych muzycznych kącikach pisali, że Mozart jest najgłębszy w operach i koncertach fortepianowych. Dziś – z okazji już dwudziestej siódmej edycji naszych spotkań z muzyką – bierzemy na tapetę ostatni koncert fortepianowy, który napisał, notabene dwudziesty siódmy właśnie. Przyznam się – to mój ulubiony, nawet bardziej od znacznie słynniejszych 20, 21 czy 23. Jest naprawdę wyjątkowy.

Już sam wstęp orkiestrowy, troszkę melancholijny, rozmarzony, z bardzo zaskakującymi melodiami, czasami odrobinę pompatycznymi, ale znacznie częściej subtelnie przygaszonymi – które do tego jakby nie chciały się zbytnio skończyć, zadziwia. A partia fortepianu – znacznie mniej wirtuozowska niż w poprzednich koncertach – pokazuje ewidentnie, że tym razem Mozart nie ma ochoty się zbytnio popisywać doskonałą techniką gry na fortepianie, ale zależy mu na efektach muzycznych. Koncert dla koneserów. Zapraszam do posłuchania – w wykonaniu na instrumentach z epoki.