Kto był najwybitniejszych pianistą doby romantyzmu? Cóż, zdania są podzielone. Najczęściej wskazuje się Liszta i Chopina. Chopin to majstersztyk techniczny, piszący muzykę – o ile wolno się tak wyrazić – bardzo naturalnie do fortepianu przystosowaną. Inaczej Liszt. Bardziej eksperymentatorski, starający się odkryć zupełnie nieznane możliwości instrumentu, na użytek pianistycznego popisu zbyt często ignorujący kompozytorską głębię. Łatwo odnieść wrażenie, że to właśnie o popisowość dzieła najbardziej Lisztowi chodziło, o zrobienie wrażenia, o wzbudzenie w słuchaczu przekonania, że nie było i nie będzie wybitniejszego pianisty. Liszt był prawdziwym maniakiem fortepianu. Trenował niezliczoną liczbę godzin, pisał utwory koszmarnie czy niedorzecznie wręcz trudne. Zdarza się – co tu dużo mówić – że nie da się tego słuchać. Ale bywają i perełki niezrównane, przepiękne – no i oczywiście trudne do zagrania.

Posłuchajmy dzisiaj jednej z najsłynniejszych miniatur fortepianowych Liszta. Liszt i Chopin to dwa różne bieguny, dwa różne szczyty romantycznej pianistyki.