Mitrydates, król Pontu to pierwsza wielka opera seria – czyli o poważnym temacie – Mozarta, którą napisać w wieku zaledwie 14 lat, w trakcie swojej pierwszej podróży do Italii. Muszę przyznać, że naprawdę jest to dzieło warte poznania. Oczywiście dużo tu jeszcze fragmentów zbytnio popisowych, brakuje Mozartowskiego pazura, którym charakteryzować się będą dojrzałe dzieła, czyli wnikliwej charakterystyki muzycznej postaci i umiejętności uchwycenia wszystkich aspektów libretta w jedno muzyczne uniwersum. Ale Wolfi ma dopiero 14 lat! A wszystko brzmi na wskroś dojrzale i mnóstwo tu przepięknych muzycznych motywów.
Akcja toczy się w starożytności, w królestwie Pontu za panowania Mitrydatesa VI Eupatora. Fabuła jest typowa dla oper z tamtego okresu. Król Mitrydates, oślepiony żądzą władzy wierzy, że zarówno synowie jak i kochanka zdradzają go. Chce wystawić ich na próbę udając własną śmierć. Synowie są zmuszeni do tego by sprzeciwić się ojcu, mimo tego że darzą go miłością. Ostatecznie Mitrydates gotów jest zabić całą trójkę, jednak on sam jest jedyną postacią, która ginie.
Opera seria, czyli poważna. Niemniej jednak nad wszystkim unosi się tak typowa dla Mozarta lekkość i pogoda oraz wyrozumiałość dla swoich bohaterów. Posłuchajmy dwóch słynnych arii.