Dziś w naszym Kąciku muzycznym diament jakich mało. Bywają tacy muzykologiczni mędrcy, którym prostota wielu kompozycji Mozarta każe stawiać pod znakiem pytania przynależność mistrza z Salzburga do największych twórców muzyki wszechczasów. Nie podpisujemy się pod tym twierdzeniem w żadnym razie. Mozart potrafi być – zwłaszcza w operach czy koncertach fortepianowych, ale również i wielu swoich symfoniach czy kwartetach smyczkowych – bardzo głęboki i skomplikowany. A prostota innych dzieł jest… niezrównana i właściwie nie do podrobienia – całkowicie bez precedensu. Mozarta frazy poznajemy od razu, zawsze. Delektujemy się cudownymi melodiami i wiemy, że jest w tym jakaś doza natchnienia, którą innym kompozytorom rozdano nieporównywalnie mniejszą miarką. Ot, taka Sonata C-dur zwana właśnie Facile – czyli prosta. To naprawdę proste i – urokliwe. Trudności technicznych pianistom nie przynosi żadnych, ale – jak zagrać coś równie wdzięcznego, coś równie urokliwego i doskonale skomponowanego! To dopiero prawdziwe wyzwanie – znacznie trudniejsze niż wszelkie pasaże Liszta. Przed Państwem pierwsza część słynnej sonaty, ale w wyjątkowym wykonaniu. Macie ochotę usłyszeć, jak słynna sonata mogłaby brzmieć w czasach Mozarta? Posłuchajmy jej zatem w wykonaniu na instrumencie z epoki Wolfganga.