Pozostańmy jeszcze na chwilę w religijnym klimacie.

Arcydzieło, którego fragment dziś Państwu proponuję, nie doczekało się prawykonania za życia kompozytora. Powstało zresztą z nie do końca wyjaśnionych pobudek, które są przedmiotem gorących sporów wśród muzykologów. Wciąż nie wiadomo, dlaczego Bach – luterański kantor, zabrał się do pisania pełnej, koncertującej mszy dla Kościoła katolickiego. Mamy w tej całej sprawie również i mały polski akcent. Warto o nim wspomnieć.

Większość badaczy wiąże historię Wielkiej mszy h-moll ze śmiercią elektora Saksonii Fryderyka Augusta I (czyli Augusta II Mocnego, pierwszego władcy Polski z saskiej dynastii Wettynów) i sukcesją jego syna Fryderyka Augusta II (który objął tron polski po Stanisławie Leszczyńskim jako August III Sas).

Książę umiera w lutym 1733 r. Po tym zdarzeniu obowiązuje pięciomiesięczna żałoba – całkowity zakaz wykonywania muzyki. Zero muzyki przez pięć miesięcy! Wyobrażacie to sobie Państwo? Bach nie próżnuje. Wykorzystuje czas na pracę nad nową mszą z myślą o przedłożeniu ich nowemu władcy, u którego miał nadzieję zyskać posadę nadwornego kompozytora.

Owe nadzieje miały się spełnić… dopiero trzy lata później. I najprawdopodobniej nie miały nic wspólnego z wcześniejszym muzycznym prezentem.

Cała kompozycja bazuje na wielu wcześniejszych kompozycjach Bacha, zwłaszcza kantatach. Mimo to uważana jest dzisiaj za jedno z największych – obok Mozartowskiego  Requiem  Missy Solemnis Beethovena – arcydzieł muzyki mszalnej. Posłuchaj niezwykłego, dynamicznego, bardzo emocjonalnego w swoim wyrazie Cum Sancto Spiritu (Z Duchem Świętym). Głosy zdają się unosić lekko, powiewnie niczym lot gołębicy – częstego symbolu Ducha Świętego. Niemniej jednak cała struktura muzyczna jest – jak to u Bacha – bardzo skomplikowana, wielogłosowa.